Pod koniec lutego, dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska zilustrowała swój artykuł zamieszczony na portalu Onet.pl zdjęciem Marii Kiszczak pochodzącym z sesji fotografa Maksymiliana Rigamontiego. Szkopuł w tym, że pod zdjęciem nie oznaczyła jego autora.
Dla wszystkich jasne jest, że każdy utwór musiał zostać przez kogoś stworzony. Jednak już nie dla wszystkich jest oczywiste, że każdemu twórcy należy się oznaczenie jego autorstwa. Zapewne nie wiedziała o tym również Karolina Korwin-Piotrowska, która nie dość, że użyła zdjęcia autorstwa Rigamontiego bez zgody na jego rozpowszechnianie, to nawet go nie podpisała. A oznaczanie autora jest nie tylko dobrą praktyką, ale i niezbywalnym, osobistym prawem chronionym przez ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Ochronę przewiduje przede wszystkim art. 16 punkt 2 powyższej ustawy, mówiący o prawie do oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępnienia go anonimowo. Innymi słowy, wyłącznie autor może zdecydować o tym, czy jego utwór (w tym również fotografia) powinien być podpisany czy też może oznaczony jako anonimowy.
Warto też wspomnieć, że prawo to należy do grupy osobistych praw autorskich, które charakteryzują się tym, że są nieograniczone w czasie i niepodlegające zrzeczeniu się lub zbyciu. W konsekwencji, nawet wiele lat po śmierci twórcy trzeba pamiętać o podpisaniu jego utworu. Co więcej, niedopuszczalne jest zawarcie umowy, na mocy której przeniesiono by to prawo na inną osobę – jest ono przecież niezbywalne.
Oznaczenie autorstwa jest więc nie tylko prawem twórcy, ale i obowiązkiem tego, kto chciałby je rozpowszechniać. Niedopełnienie tego obowiązku zagrożone jest karami, przewidzianymi w art. 78 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. I tak, przykładowo, autor może żądać usunięcia skutków naruszenia jego prawa poprzez złożenie publicznego oświadczenia o wybranej treści i formie. To jednak nie wszystko – sąd może mu przyznać odpowiednią sumę pieniężną tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub zobowiązać sprawcę do uiszczenia odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany przez twórcę cel społeczny. Poza powyższymi sankcjami z prawa autorskiego, naruszyciel naraża się jeszcze na konieczność poniesienia kosztów postępowania sądowego. A w przypadku pani Korwin-Piotrowskiej, sankcją okazało się zakończenie współpracy z redakcją Onet.pl. W ostatecznym rozrachunku, koszty naruszenia okazują się więc całkiem spore.
Mimo to, jak wynika z danych zbieranych w ramach programu „Twoje zdjęcie. Twoje prawo”, w niektórych czasopismach wciąż ponad połowa publikowanych w nich zdjęć nie jest podpisywana. A przecież decyzja o oznaczeniu twórcy pod jego utworem powinna być podyktowana nie tylko obawą przed konsekwencjami prawnymi czy majątkowymi, ale przede wszystkim dobrym zwyczajem, który nie pozwala na takie niefrasobliwe korzystanie z wyników cudzej pracy.
Autor tekstu: Magdalena Stasiak, Koło Własności Intelektualnej „IP” Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego