Na postawione w tytule pytanie odpowiedzi udzielił Sąd Apelacyjny w Warszawie – i to już kilkakrotnie. Sfotografowanie cudzego zdjęcia czy printscreen strony internetowej ze zdjęciem nie sprawi, że użycie tak uzyskanych materiałów będzie zgodne z prawem. Zastosowana technika powielenia cudzego zdjęcia nie ma znaczenia dla oceny legalności działań.
Historia jednego fotografa
Najlepiej sedno problemu oddaje wyrok w sprawie fotografa, który w okresie budowania swojego portfolio organizował niekomercyjne profesjonalne sesje fotograficzne. Zrealizował on kilka sesji z udziałem modelek na zasadzie „time for prints”. Czyli: nie płacąc wynagrodzenia za pozowanie, lecz w zamian za to modelki otrzymywały wykonane zdjęcia. Sesje przeprowadzono w warunkach studyjnych z udziałem zawodowej wizażystki. Efekty sesji fotograf – na potrzeby artykułu nazwijmy go panem Pawłem – oznaczył swoim nickiem i opublikował na profilu w serwisie, umożliwiającym kontakt osób trzecich z właścicielem portfolio.
Wkrótce potem pięć spośród wykonanych przez siebie fotografii pan Paweł ujrzał w serwisie internetowym. Zdjęcia ilustrowały materiał prasowy zatytułowany: „Trójmiejskie cheerleaderki pozują nago. Skandal?”. Cały materiał składał się ze zdjęć pana Pawła opatrzonych krótkimi tekstami. Na przykład: „Dziewczyny z zespołów cheerleaderek z G. i S. coraz częściej występują w sesjach jak z Playboya. Czy wkrótce zobaczymy je także tam?”. Pod jednym ze zdjęć znajdowały się słowa: „Na co dzień prezentują swoje wdzięki na trójmiejskich parkietach. Ostatnio mówi się nawet, że występy cheerleaderek są o wiele ciekawsze niż mecze koszykówki. Nic dziwnego, że na portalach dla modelek dziewczyny pokazują się w coraz śmielszych sesjach”. Pod innymi zdjęciami były krótkie informacje na temat modelek, ich nazwiska, wiek, informacje o tym, gdzie studiują itp.
Postępowanie wobec nierzetelnego wydawcy
Oczywiście ów serwis internetowy nigdy nie uzyskał zgody pana Pawła na wykorzystanie fotografii jego autorstwa ani nawet nie podpisał zdjęć. Ponieważ panu Pawłowi nie spodobało się takie wykorzystanie fotografii, wezwał wydawcę serwisu do natychmiastowego zaniechania naruszeń (publikacji jego zdjęć). Ponieważ wydawca nie zareagował, pan Paweł skierował sprawę do sądu, gdzie dodatkowo zażądał usunięcia zdjęć z wyników wyszukiwarek internetowych, przeprosin oraz zapłaty kwoty 14.700 zł za naruszenie jego praw autorskich.
W odpowiedzi pozwany wydawca stwierdził, że nie widział potrzeby pytania pana Pawła o zgodę, gdyż działał w ramach prawa cytatu. Istota sporu sprowadzała się zatem do kwestii, czy takie działanie pozwanego mieściło się w ramach dozwolonego użytku, tj. w ramach prawa cytatu, czy też dopuścił się naruszenia praw autorskich. Czy printscreen jest cytatem?
Przypomnijmy zatem, że zgodnie z art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory (jak fotografie) w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości. Dodatkowy warunek skorzystania z tego wyjątku przewiduje art. 34 przywołanej już ustawy, a jest nim wymienienie imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Jeśli wszystkie te przesłanki są spełnione, dopiero wówczas można wykorzystać cudzy utwór bez pytania autora o zgodę i bez wynagrodzenia.
Co na to sąd?
Sąd I instancji nie miał wątpliwości, że pozwany wydawca naruszył prawa autorskie, nie dopełniając przesłanek ani z art. 29 ani z art. 34 ustawy o prawie autorskim.
Po pierwsze, sąd krytycznie ocenił wartość materiału prasowego, uznając, że jego jedyną rzeczywistą zawartością są zdjęcia autorstwa pana Pawła. Dzieło, w ramach którego umieszcza się cytat z cudzej twórczości, musi być samodzielnym, stanowiącym przedmiot prawa autorskiego utworem. Jeśli brak własnej twórczości, to brak również uzasadnienia ograniczania cudzych praw autorskich. Stąd opublikowanie całego cudzego artykułu z własnym bardzo krótkim podsumowaniem nie mieści się w ramach dozwolonego cytatu, a co najwyżej może podlegać zasadom rządzącym przedrukiem (J. Barta, R. Markiewicz (red.) Prawo autorskie i prawa pokrewne. Komentarz, Warszawa 2011, s. 268 – 269).
Ponieważ sporny materiał prasowy składał się z pięciu zdań wstępu oraz podpisów pod poszczególnymi zdjęciami, w ocenie sądu nie można było wykorzystać zdjęć pana Pawła w ramach prawa cytatu. Oczywiście, działań pozwanego wydawcy nie można było też zakwalifikować jako realizacji prawa do przedruku, gdyż wykorzystane zdjęcia nie stanowiły fotografii reporterskich. Natomiast okoliczność, że zdjęcia zostały opublikowane jako tzw. printscreeny a nie przy użyciu innej techniki, nie ma, zdaniem Sądu, żadnego znaczenia dla oceny kwestii naruszenia praw autorskich powoda.
Po drugie, pozwany wydawca nie podał, kto jest autorem opublikowanych zdjęć, ograniczając się do podania, z jakiej strony internetowej pochodzi printscreen. Tym samym, naruszone zostały autorskie prawa osobiste fotografa.
Wyrok I i II instancji
W związku z tym, sąd przyznał na rzecz fotografa odszkodowanie za naruszenie jego praw majątkowych, jak również zadośćuczynienie za naruszenie jego praw osobistych.
Pozwany wydawca nie dał jednak za wygraną i sprawa trafiła do sądu II instancji. Sąd Apelacyjny w Warszawie odniósł się nieco szerzej do wykorzystanej przez pozwanego techniki „printscreenu”. Sąd przyrównał ją do wykonania fotografii ekranu. Podkreślił, że taką sytuację należy odróżnić od zamieszczenia linku do innej strony, na której utwory uprzednio opublikowano. Linkowanie bowiem, przy spełnieniu dodatkowych przesłanek, bywa uznawane za legalne. Pozwany wydawca natomiast po prostu skopiował zdjęcia i zamieścił je na własnej stronie internetowej.
Sąd uznał, że żadnego prawnego znaczenia nie miały przy tym okoliczności, że fotografie nie wyczerpywały całej powierzchni ekranu, lecz stanowiły element tzw. layoutu, otoczone obwódką z widocznym logo, i w takiej postaci zostały skopiowane. Bez znaczenia dla oceny bezprawności działania pozostaje także jakość wykonanych kopii. To, że pozwany wydawca opublikował je jako pliki niskiej rozdzielczości nic nie zmienia. Z całą pewnością nie nadaje to aktywności podmiotu wykorzystującego zdjęcie cudzego autorstwa przymiotu legalności.
Podsumowanie sądu
Abstrahując jednak już od samej techniki skopiowania zdjęć, warto przytoczyć zwięzłe podsumowanie przesłanek skorzystania z prawa cytatu, jakie przygotował sąd w tej sprawie:
- Proporcje. Po pierwsze, ważne są proporcje między inkorporowanym utworem a całością powstającego dzieła. Za niedopuszczalne uważa się przytoczenie dużej części czyjegoś dzieła i dopisanie kilku słów własnego komentarza.
- Autorstwo. Po drugie, legalność cytatu zależy od podania m.in. autora cytowanego utworu, jeśli taka możliwość istnieje.
- Cel. I po trzecie, cytat dopuszczalny jest jedynie w przypadku istnienia jednego z wyszczególnionych w art. 29 ustawy o prawie autorskim celów (wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawa gatunku twórczości).
W konsekwencji, Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy rozstrzygnięcie sądu I instancji (w omawianym zakresie). Z dokładną treścią uzasadnienia wyroku można zapoznać się wpisując jego sygnaturę (I ACa 1159/16) w portalu orzeczeń sądów powszechnych na stronie http://www.orzeczenia.ms.gov.pl/ (o prawie cytatu w kontekście printscreenów można poczytać też w uzasadnieniach wydanych przez Sąd Apelacyjny w Warszawie wyroków w sprawach o sygnaturach: I ACa 1214/13 oraz I ACa 1104/16).
Autor tekstu: Magdalena Stasiak, prawnik
kontakt: magdalena_stasiak@outlook.com
Ciekawie opisane 🙂