Jest pomysł jest afera
Jakiś czas temu głośno było o sprawie związanej z kampanią reklamową wódki Żytniej. Otóż jedna z pracownic agencji reklamowej skorzystała ze zdjęcia Krzysztofa Raczkowiaka, ukazującego ranną ofiarę ZOMO niesioną przez grupę mężczyzn. Co więcej, fotografia została zaopatrzona komentarzem: „Gdy wieczór kawalerski wymknie się spod kontroli. Wina Żytniej?”. Reklama Żytniej wywołała wiele gwałtownych reakcji.
Choć sprawa przybrała wymiar skandalu z innych względów niż prawa autorskie, warto zastanowić się i nad taką kwestią. Niestety, nie zastanawiała się nad nią prokuratura, badająca niniejszą sprawę. Jakiś czas temu powiadomiła opinię publiczną, że zdjęcie pana Raczkowiaka nie korzysta z ochrony prawnoautorskiej. Czy na pewno?
Cezura czasu
Cały problem polega na tym, że zdjęcia reporterskie wykonane przed rokiem 1994, kiedy to w życie weszła nowa ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, nie podlegają ochronie w niej przewidzianej. Kwestię tę reguluje art. 124 ust. 1 pkt 1 obecnie obowiązującego prawa autorskiego. Zgodnie z nim przepisy ustawy stosuje się do utworów ustalonych po raz pierwszy po jej wejściu w życie. A reklama Żytniej korzysta ze zdjęcia wykonanego wcześniej, przed rokiem 1994.
Kolejny punkt przywołanego przepisu dopuszcza stosowanie ustawy do utworów, do których prawa autorskie według przepisów dotychczasowych nie wygasły. Niestety, według przepisów poprzedniej ustawy fotografie reporterskie w ogóle nie podlegały ochronie, nie były nawet uznawane za utwór i znajdowały się poza zainteresowaniem i ochroną ustawy.
Wreszcie, trzeci punkt art. 124 ust. 1 wskazuje, że ustawę stosuje się do utworów, do których prawa autorskie według przepisów dotychczasowych wygasły, a które według niniejszej ustawy korzystają nadal z ochrony. Jednak także i ten punkt nie ma zastosowania, gdyż wskazuje się, że odżycie ochrony może mieć miejsce tylko wówczas, gdy ochrona taka przed rokiem 1994 w ogóle przysługiwała. Jeśli natomiast fotografia nie podlegała ochronie na podstawie kryteriów ustawy z 1952 roku, to nowe przepisy niczego w tej kwestii nie zmienią i nie mogą skutkować reaktywowaniem autorskich praw majątkowych (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 czerwca 2002 roku o sygn. akt I CKN 654/00).
Co dalej?
Podsumowując, istotą sprawy jest to, że zdjęcie przedstawiające wydarzenia stanu wojennego jest fotografią reporterską, a taki rodzaj fotografii w ogóle nie podlegał ochronie na gruncie poprzedniej ustawy, która obowiązywała w momencie wykonania tego zdjęcia. Dla dotychczasowych przepisów nie ma znaczenia także kwestia, czy zostało ono wykorzystane dla celów informacyjnych czy komercyjnych. A nowych – które takie rozróżnienie robią – nie można zastosować, jak wynika z art. 124 ust. 1.
Sprawa nie jest jednak beznadziejna, ponieważ uznaje się, że ochrony przewidzianej w obecnie obowiązującej ustawie o prawie autorskim pozbawione są tylko prawa majątkowe. Autor zdjęcia, nawet wykonanego przed wielu laty, zachowuje więc wszystkie prawa osobiste, które są przecież nieograniczone w czasie. Fotoreporterowi wciąż przysługuje zatem m.in. prawo do oznaczenia utworu swoim nazwiskiem, czy prawo do rzetelnego wykorzystania utworu. Nie jest więc prawdą stwierdzenie, że zdjęcie pana Raczkowiaka nie korzysta z ochrony prawnoautorskiej.
Warto również wiedzieć, że wykorzystanie zdjęcia bez zgody twórcy narusza jego dobra osobiste. Art. 23 kodeksu cywilnego stanowi bowiem, że dobra takie jak m.in. twórczość artystyczna podlegają ochronie prawnej, a to uprawnia autora utworu do wysunięcia szeregu roszczeń w stosunku do naruszyciela.
Nic dalej.
Aktualizacja: O kilku procesach, jakie wywołał ten skandal i kontrowersyjnych rozstrzygnięciach – postaramy się jeszcze napisać. Niestety, sam fotograf Krzysztof Raczkowiak zmarł 13. września 2016 r roku.
Autor: Magdalena Stasiak, prawnik
Koło Własności Intelektualnej „IP” Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego